sty 05 2004

Bez tytułu


Komentarze: 4

Po prostu cisza, po prostu samotność...czyż to nie jest szaleństwo...?? czy ucieczka nie jest złym rozwiązaniem..?? tak, ja tak sądzę, nie chcę uciekać, nie umiem...lecz słowa....czyny...to wszystko tak bardzo boli....wiem, nikt nie mówił, ze życie będzie łatwe...ale jestem na to za słaba...świadomość wszystkiego co się wokół mnie dzieje jest najgorsza....pochwała głupoty....

Tabula rasa...chciałabym znów zacząć zapisywać swą czystą kartę...swoje sumienie...chciałabym stracić pamięć...zacząć żyć na nowo...dlaczego nie pozwalają mi żyć tak jak chcę, tak jak powinnam? Duszę się w tym chorym świecie pełnym zagadek których rozwiązania tylko ja jestem świadoma...i ta świadomość mnie dobija...nie chciałam jej...ale te myśli same nachodzą do głowy gdy leżę w pokoju w którym światła dostarczają mi jedynie świece....

Inność....czym jest inność?? Przecież każdy z nas jest inny...a skoro tak, to dlaczego wszyscy dobrze się ze sobą czują?? Dlaczego wszyscy czują się elementami jednej wielkiej całości?? I dlaczego ja widzę tę całość z boku? Z wszelkimi jej niedoskonałościami z wszelkimi wyjątkowymi barwami i kształtami...

Lęk...?? tak.. towarzyszy mi od niepamiętnych czasów...ale przecież...to ja jestem lękiem...lęk jest mną i jest we mnie...lękam się siebie, o siebie, lękam się innych, o innych...jestem przyczyną i skutkiem swoich lęków...ale nie umiem tego przezwyciężyć...nie wiem czy chcę..

Bliskość? Wiem że istnieje...od dziecka ją czuję..jednak się zmienia...kiedyś zasypiałam z wrażeniem bliskości mężczyzny stojącego nade mną z nożem... teraz, z perspektywy tych kilku lat zastanawiam się, dlaczego dopiero teraz powiedziałam o tym innym....lękałam się tej bliskości..? a może właśnie dzięki niej czułam się w pełni bezpieczna...?

Cierpienie.....ma jakiś sens...przynajmniej mam taką nadzieję... bo jakie było by życie gdybym wszystko dostawała bez chwili cierpienia, bez bólu? Po cierpieniu jest większa satysfakcja z nagrody jeśli takowa w ogóle jest...a mam nadzieję ze kiedyś będzie..

Bóg...wierzę w to, ze gdzieś tam jest....

 

     ,, - Czy Bóg, prawdziwy Bóg istnieje?

        -Ach, Boże! Ty dalej swoje. Czyż nie widzisz, że żeby móc postawić to pytanie, jest nieodzowne- naturalnie- odrzucić istnienie Boga, bo czy nie uczyniwszy tego, jak można pytać o istnienie Boga? Czy widzisz całą nie-odpowiedzialnoś takiego pytania? Nie odrzuciwszy istnienia Boga, czy możesz pytać o istnienie Boga? A jeżeli odrzucisz istnienie Boga, czy wtedy zapytasz o istnienie Boga?

        Pytanie: czy Bóg, prawdziwy Bóg istnienie?- jest bezpodstawne, tak niefundamentalne i tak niefortunne, jak pytanie: czy istnieje Xhzzwzxqqq? ”

E.Stachura

 

A więc nie jestem pewna Jego istnienia, ale może choćby przez sam fakt, że słowo „Jego” zaczynam pisać dużą literą może wskazywać na fakt, że przyjmuję istnienie kogoś takiego....ale wiara....wiara nie w Boga, wiara w życie....szczęście....słowa...czyny....wiara w ludzi.....to jest prawdziwa zagadka...nie wiem czy wierze...chyba tak, lecz czy nie mylę wiary z naiwnością? Tego nie wiem....mam nadzieję ze nie...

Stabilizacja.....ciekawie brzmi...chcialabym jej, ale tylko w pewnym sensie...chcialabym mieć po prostu KOGOŚ do którego wiedziałabym, że zawsze mogę wrócić, odezwać się....stabilizacja? nie! Nie chcę egzystować w  jednym miejscu...  chcę przechodzić po moście, obserwując życie....patrząc w tę głębię...w zdeformowany obraz rzeczywistości jaki daje życie- rzeka....  życie- rzeka? Tak...życie jest rzeką....odzwierciedla to co się dzieje naprawdę, ale wszystko zniekształca...deformuje....płynąc raz szybciej, raz wolniej wprowadza nieodwracalne zmiany..tylko nielicznych oplata swymi łagodnymi falami....tylko nieliczni widzą świat takim jakim jest....jednak kiedy próbują o tym powiedzieć, uważani są za wariatów... bo przecież stworzyli oni jakiś dziwny, wyimaginowany wręcz świat....jednak ten świat...wyimaginowany świat...jest życiem, naszym życiem....

Dlaczego to piszę Nie....ja nie piszę....to napisało się przez lata....ja tylko o tym opowiadam... ubieram w proste słowa cały ten arcydziwaczny los mojej egzystencji w której z każdym dniem zadaję nowe pytania, na które nigdy nie znajduję odpowiedzi...a przecież największą tajemnicą świata jest to, że nie ma żadnej tajemnicy...to wszystko jest takie proste...

pocaluneksmierci : :
06 stycznia 2004, 16:27
"największą tajemnicą świata jest to, że nie ma żadnej tajemnicy...to wszystko jest takie proste..." ---> masz rację,życie jest proste,tylko że czasami sami sobie wszystko utrudniamy,komplikujemy sprawy,które tak naprawdę sa banalnie proste...Ale chyba żyjemy po to,żeby się trochę pomęczyć,żeby potem dostrzec,że warto było,że to,co mamy daje nam satysfakcję..Są ludzi,są rzeczy,dla których warto żyć i jeżeli nam się coś nie podoba,to albo musimy się z tym pogodzić albo z tym walczyć..Najważniejsze jest to,że wybór NAJCZĘŚCIEJ należy do nas to my mamy prawo decydować..
hAdEs
05 stycznia 2004, 23:46
hmmmmmmmmmmmm... cholera wie od czego tu zacząc, nie chce mi sie tu gledzic ze notka fajna bla bla i takie pierdy... sens tej notki, sens tych slow... to jest wazne... piszesz ze cierpienie ma jakis sens, ja chyba tez w to wierze... wierze bo sam cierpie, i ta wiara to jedyna nadzieja, ze to cierpienie przyniesie mi kogos, kogos kogo w koncu pokocham, mam nadzieje ze cierpienie w koncu odda mi to, co poswiecilem, a poswiecilem siebie, swoje marzenia i serce... (ehh... znowu to samo); lęk???? nie wiesz co czuje, gdy pisze kolejny wiersz i pokazuje go na swiatlo dzienne, pewnej osobie, dla ktorej ten wiersz pisze - to jest lek, ryzyko... wiadomo - moglbym tego wiersza nie pokazywac, ale czy nie prawda jest, e ten kto nie ryzykuje, kto nie poswieca swego leku, nie ma nic???? lek towarzyszy mi, nawet wtedy gdy jestem blisko, gdy ide lasem z kims, lek, paniczny, demoniczny lek... moze to sa bzdury co teraz pisze, ale ja tak czuje, wiesz pewnie o co mi chodzi... cisza, cisza na zewnatrz - spokoj, w srodku niepoko
Judas_Christ
05 stycznia 2004, 21:45
To jest chyba najpiekniejsza notka jaka gdziekolwiek widzialem ic zytalem...A co do tego ze kogos ci brakuje??--Masz kogos.Nawet nie jednego.Ale masz juz kogos blizszego od innych...A co do tego z enie chcesz tej wiedzy?A ja za nia dziekuje.Ze widze to cale gowno takie jakim jest.mam przynajmniej wldze nad samym soba.i ja decyduje czy chce stac z boku czy wrocic w ten jebniety monotnonny swiat gdzie nicnikogo nie obchodzi i kazdy robi swoje i gapi sie caly czas w ten postawiony przed nim pounkcik do ktorego ma zdarzac..Ja chce tego.Bo to ejst jakis sens...A Bog??Ja w niego wierze.Nie wiem juz sma czy chrzescijanstwo jest prawda czy nie.Wychowano mie w tyej wierze ale sma nie wiem.Muzulmanie sa dla nas niewiernymi ale my jetsesmy tym samym dla nich.Kto ma racje?I tu jest ten znak zapytania i nitk mi na niego nie odpowie wiec nikt nie ma prawa potepic mnie za moje wahania.A co bedzie jesli watykan sie myli?Co jesli przy apokalipsie okaze sie ze tro pzyszedl Allah??Dostaniemy po dupie..i to ejst wlansie to.Wierz
05 stycznia 2004, 20:09
tak, czas jest potrzebny, kształtuje...

Dodaj komentarz